2009-09-26

Nasłonecznianie

Przestawiłam dziś piaskownicę z cienia (potrzebnego latem) na słońce. Ależ była radość. Wcale nam się nie chciało wracać do domu i podwórkowanie trwało ładnych kilka godzin. Brakowało tylko Marcina i piknikowego koszyka.


Hela raczkuje już po sporym kawałku podwórka, wyraźnie pokazując co chce - dziś waliła łapką w zamkniętą piaskownicę...i dostała co chciała. Już umie do niej wchodzić, a kiedy chce wyjść, woła i wyciąga rączki.



Gucio zaprosił sąsiadkę.


A potem znaleźliśmy (bardzo głodną) gąsienicę . A nawet dwie. Jedna była jak jednorożec, a druga bardziej włochata. Hela obie chciała zjeść.

Tu właśnie próbuje za wszelką cenę dorwać obiekt i pochłonąć. Pokazywała wyraźnie...Am am.
Zresztą komunikacja z nią to już prawdziwa frajda.
Strasznie lubię widzieć po jej reakcjach ile już wie i rozumie. Jakby uchylała się jakaś klapka i na chwilkę można zajrzeć do jej myśli....
Jeśli chodzi o picie, jedzenie, spanie...spokojnie się dogadujemy.
Zwierzątka w książeczce sprawiają coraz większa radość.
Rozpoznaję kiedy mówi o kocie.
Zapytałam ją dziś gdzie lala ma oko i pokazała bezbłędnie.
A kiedy wrócił marcin rozśpiewała się "tata tata tata"

A Gucio zasypiał z głową pełną syrenek...
Najlepsze pytanie:
"Ciekawe co by było, gdyby pomnik syrenki był u nas na podwórku?"
No co?

Ach. Nie pisałam najważniejszego. Wczoraj to ja go zaprowadziłam do przedszkola. I...i nic. Po prostu odwrócił się i poszedł. Z plecaczkiem, zadowolony.
Tego się całkiem nie spodziewałam.
Wraca też zadowolony. I zaczął wreszcie coś opowiadać. O dzieciach, o zabawach. Śpiewa piosenki. Gra na instrumentach. Super.
Do tego dziś po raz pierwszy ubrał się całkiem sam. Nawet koszulkę - tył na przód. Ale udawałam, że ok. No bo w sumie czemu nie?

Dorósł.

1 komentarz:

cudzoziemka pisze...

:))