2009-11-18

Szyba



Pamiętam jak wystawaliśmy tak na oknie z Guciem. Tylko wtedy jeszcze rosła pod nim wiśnia. Teraz wiśni już niestety nie ma, a on sam wdrapuje się na parapet i wcale nie pyta czy może... Za to mała domaga się pomocy i trzeba jej pilnować.
Zresztą pilnować trzeba jej nagle cały czas. Nie może już sama bawić się w ich pokoju, bo zaczęła włazić na tapczan. W naszym salonie, włazi na platformę. I chociaż świetnie daje sobie radę - wchodzi, buja się, schodzi, próbuje stawać...- to wole mieć ją wtedy na oku. I pod ręką.

Co gorsze drze książki. I sprząta na półkach.
Hahaha. W końcu musiał przyjść taki moment, że trzeba się nią zająć...
Teraz co chwila przynosi mi książeczki i prosi, żebym jej czytała.
Chce gasić i zapalać światło.
Gonić kota w celu czegoś na kształt głaskania.
I robić masę innych zwykłych - niezwykłych rzeczy, które są możliwe tylko, kiedy jest się u kogoś na rękach...
(Tak się cieszę, że mieszkamy nad babcią i dziadkiem!)

Brak komentarzy: