2010-01-18

Sushi


My z Guciem nie należymy do Podróżników- awanturników. Raczej do Podróżników - marzycieli. Lubimy jak sprawy toczą się utartym torem, a zmiany musimy długo oswajać. Ale. Zdarzyło się, że przepaliła nam się w kuchni żarówka. No i dla Gucia był to problem nie mały. Dla mnie skala znośna. Zarządziłam pomoc w gotowaniu - miał trzymać latarkę. Rola doniosła. I co się okazało? Że to super, że jest ciemno. Że cienie na ścianie piękne nam się pojawiły, że światło przez różne rzeczy przepuszczone jest bardzo ciekawe, kolorowe, zmienne... I że to świetna zabawa!

Z wiedzy o świecie:
-Jestem kowbojem!
-A co jedzą kowboje?
-Sushi.
:)))
Tu akurat szarlotkę, ale co tam... następnym razem podam wodorosty.


Ależ zabawa. Sama zakłada czapkę:)

4 komentarze:

mama FiK pisze...

yeees! czyżby Helenka miała fazę siadania na różnych schodkach/stopniach/podwyższeniach? ja uwielbiałam tę fazę!

jaaga pisze...

jestem więc kowbojem. cały czas czegoś nowego się o sobie dowiaduję.

Katarzyna Gałązka pisze...

to ten cudny etap:) w polaczeniu z etapem mniej cudnym, wspinaczkowym...

mama Karoliny pisze...

a ja nawet nie byłam świadoma, że siadanie na schodkach to "etap ". myślałam, że moja córcia to lubi bo tak po prostu. ale zgadzam się z mamą Kuby, bo też to uwielbiam.
u nas nadal schodkowo.
i "etap czapki" też w rozkwicie a najlepsza ze wszystkich jest czapka mamy