2010-08-27

Dziko. Praski mostek.







Toulcuv Dvur to nie tylko zabudowania, ale i ogromny teren zielony - pastwiska dla owiec, krowy, kóz, koni... pole, sad i - najważniejsze! - mokradła!
Kiedy znaleźliśmy się w Pradze, Gucio przez dwa dni adoptował się do zmiany. Boleśnie i jęcząco. Kiedy wróciliśmy do Polski, powiedział: Jakoś dziwnie się czuję, mamo. Trochę mi smutno. Trochę jestem zły...
Powiedziałam mu, że to normalne, kiedy się wraca z wakacji. Że mi też jest smutno, nawet chce mi się płakać, jak pomyślę o Pradze...
- No tak, bo ona jest taka piękna...Ta Praga... I ten mostek...
I nie chodziło mu o Most Karola, o nie! Wart łez mostek był właśnie na mokradłach. Był drewnianą kładką, lekko zatopioną, którą można było przeprawiać się z jednaj strony bagien na drugą. I to właśnie było TO. Przygoda! Zabawa w Indianę Jonesa... Tajemnice z tatą! Ech. Mostek.




1 komentarz:

Lolka pisze...

Smelacy domecky to "śmieszne domeczki" ?
;))

ps. mam koleżankę Czeszkę, z którą przy każdym spotkaniu zachwycamy się pięknymi niuansami znaczeniowymi naszych języków.

A Wasz urlop brzmi bardzo przytulnie :)