2012-05-27

Gucio i jego występy

Photobucket
Wczoraj od połowy dnia Gucio zaczął marudzić. Wiem, już dobrze wiem, że to oznacza tylko tyle, że trzeba się przez chwilę bardziej na nim skupić, poszukać tego co uwiera, nazwać i pogłaskać. To działa magicznie. Ale wczoraj nie miałam cierpliwości, spieszyłam się do szkoły, sama z nimi i zbyt pełną głową. No i marudzenie się ciągnęło. Narastało. Przeszło w utarczki z Leną i na dobre rozkwitło jako wrzask: Chce mieć dziś dzień dziecka! Kup mi coś! Otrzeźwienie przyniósł dopiero Marcin, który przypomniał mi, że następnego dnia ma być Gucia występ. Trzeci i przed na prawdę duża publicznością.... Spojrzałam wrzeszczącemu gadowi w oczy: Widzę, że denerwujesz się jutrzejszym występem... I odzyskaliśmy synka. Gucio zmiękł, zeszło z niego całe napięcie, wtulił się wypłakał i stwierdził, że boi się, bo to będzie największa publiczność na świecie...No tak, myślę, że z jego perspektywy taka właśnie będzie. Popukałam się w głowę. Ech. Ile razy jeszcze zapomnę, że to takie proste. I, że dzieci nigdy nie robią tego na złość...że zawsze coś się za tym kryje... No cóż. Mama-gapa, jak mawia Lena.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

wow.
że złapanie prawdy za rogi naprawdę funkcjonuje, super :)

lolka

mama Karoliny pisze...

mama gapa :) u nas też jest taka a to faktycznie takie proste i pozwolę sobie zacytować inne Twoje słowa "wystarczy tylko czasem wyskoczyć z ramek"
dzięki
super się Was czyta