2015-06-29

Pajacyk z Cyber Marianem

W niedzielę mieliśmy okazję spotkać się z naszym ulubionych youtuberem - Cyber Marianem :-)
i poskakać z nim w szczytnym celu :-)





Kliknijcie http://www.pajacyk.pl

2015-06-26

dzikie tańce

Tańczymy wieczorem, po całym dniu fajnie jest wytrząść z siebie zmęczenie a potem paść, hahaha, Danka patrzy jak Marcin mnie okręca i woła: Super, dzieciaki!

2015-06-24

Przegląd generalny

W ramach 40, w ramach dbania o siebie i w ogóle bo tak, jechałam dziś na USG piersi. Czemu nie pojechać z córką? Zrobić sobie święto, najeść się lodów na bolące gardło i zobaczyć, że ciągle zadziwia mnie jej - Heleny odmienność - mało filozofii, dużo skakania po płotach, włażenia gdzie nie wolno i wdrapywania co wyżej...ahhaha...
A przy okazji policzyłam, że w sumie karmię piersią już dobrze ponad 6 lat... i mam dość. Jestem tym zmęczona. W głowie miałam taki plan, że dobijemy z Danką do jej drugich urodzin. I trudno mi tego dotrzymać - bo chcę spać, bo chcę wyjść, wyjechać, odpocząć. To trzeci raz - myślałam, ze będę żałowała, że już kończymy, że to ostatni raz pewnie...że będzie mnie to rozczulać. A nie rozczula. Raczej nuży. Myślałam, że będzie już łatwiej, a trudniej mi znaleźć w sobie decyzję, pewność, ten moment, kiedy to JUŻ. Staram się od tego nie uciekać, staram się to przytrzymać, poczuć, nie złościć na Dankę, bo w końcu to ja mam kłopot z decyzją, a ona po prostu chce. Może jutro coś się zmieni, a może jeszcze nie.

Telefon


Stało się. Długo się opieraliśmy, zwlekaliśmy, marudziliśmy i ślizgaliśmy ...ale w końcu nie dało się czekać - chyba już ostatni w klasie chodził bez...hahaha... ups. Radośc jest wielka, euforia, unoszenie nad ziemią i telefony bez sensu i o dowolnej porze. Cieszy się i ja się cieszę.

2015-06-23

Spacery

Sama! Sama! Sama! krzyczy Danka i spacerujemy:)

Rower

Heluta złapała fazę rowerową...do szkoły, ze szkoły, po Gucia, do lasu...wszędzie na rowerze. Aż i ja wsiadłam na swój i jeździmy:)

2015-06-17

Juul...poddaję się


Zmiana? Całkowita, choć prawie niezauważalna, takie przesunięcie o milimetr, ale milimetr, który wszystko zmienia. Jak nadejście jesieni, kiedy jest jeszcze lato, ale już nastąpiła zmiana i już czuć tę nutkę.
Trudno to opisać, poddaję się, bo jak to oddzielić od wszystkiego?
Od pilatesu, na który zaczęłam chodzić regularnie i przestałam się tak bardzo garbić, patrzę do przodu, prostuję się...To tak wpływa na wszystko! Jestem bardziej rozciągnięta, elastyczna, silniejsza... na wszystkich poziomach.
Jak to - czyli kurs - oddzielić od tysięcy godzin przegadanych z Tamarą na temat Juula, dzieci, poczucia własnej wartości...itd?
Jak to oddzielić od bycia mamą trójki dzieci?
Od terapii.
Od pogody na dziś.
Od miłości.
Hahahaha.
To co widzę dziś, to to, że dostałam potężną dawkę WIEDZY z zakresu człowieka ("psychologia humanistyczna"), świetnie zobrazowanej i sensownie ułożonej. Zrozumiałej, głębokiej, zmieniającej całą perspektywę. Na to co było i na to co jest. Nie wiem JAK... prowadząca kurs Dusanka, powiedziała, że to nie terapia, ale może mieć skutek terapeutyczny. No i tak. Czuję się bardziej samodzielna, osobna, tam gdzie są podziały - widzę, że ich nie ma. Tam gdzie są konflikty, czekam co dobrego z nich wyniknie. Trudniej mi osądzać, karać, ganić. Także siebie. Zapamiętałam przykazanie traktowania siebie poważnie (zabrałam się za gruntowne badania lekarskie na przykład!) i bycia dla siebie łagodną. Najpierw ja. Kiedy moje potrzeby są zaspokojone, mogę dawać. I daję chętnie.
Doświadczyłam też poprzez to, jaka JEST Dusanka, jak można być z innymi - pozostając sobą, być w kontakcie, osłaniać się i odsłaniać, potykać, pokazywać siłę - człowieczeństwo. Jak można mówić NIE, które ma jakość TAK. Nigdy tam mocno nie poczułam piękna "NIE".
Jestem spokojniejsza. Nie muszę mieć metody. Dzieci nie potrzebują metody. Potrzebują mnie. Żadna wielka rewelacja, stara prawda, ale na nowo odkryta. Jestem z nimi w relacji. Nie mogę karać kogoś, kto ma równą ze mną godność. Mogę się drzeć, ale wtedy jasno wiemy, że to moja słabość i moja odpowiedzialność. Jeśli krzyczę, to na prawdę nie ma to nic wspólnego z dziećmi. Ma ze mną.
Nie potrzebuję poczucia winy. Ono tylko powoduje ,że się bronię, motam, atakuję...że widzę siebie a nie drugą osobę. Poczucie winy zaciemnia obraz, wykrzywia perspektywę.
Poczucie własnej wartości jest mocno związane z poczuciem "kim jestem". Badam to. Co lubię? Lubię to, a nie tamto. I już. To ja. To ani złe ani dobre, taka jestem. Poznaję siebie i robię to z akceptacją. Poznaję moje dzieci, tych kosmitów małych i ciekawi mnie ich perspektywa. Zgadzam się na ich odmienność. To najlepsze co może być. Ćwiczę język osobisty.
Ćwiczę dyscyplinę.
Ćwiczę uważność.
Ćwiczę decydowanie.
I mam zaufanie do tego co będzie.
PS. Tak, było warto pójść na najdroższy kurs w mieście, hahaha, nawet "TYLKO" dla siebie. Dam znać jak w końcu się zbiorę i zrobię seminarium inspirujące. W pełni legalnie dopiero po październiku, kiedy będzie drugi moduł. Mam poczucie, że ta wiedza daje ulgę. Ludziom, światu. Na prawdę "inspiruje", bo nie jest zestawem reguł, ale otwarciem oczu i zaproszeniem do wędrówki dalej, i dalej. Można zacząć w każdym momencie, końca nie widać:)

Chrzest Danki cd

dziękujemy Andrzejowi za zdjęcia:)

2015-06-15

Danusia ochrzczona:)

Było odświętnie, ciepło, radośnie. Jak zwykle na Bielanach i z księdzem Wojtkiem, który zwracał się DO Danusi, reagował na nią i jak zwykle nie tworzył sztucznych podziałów. Uwielbiamy tam być. Chrzestnymi są Agusia i Józio, a Gucio i Hela byli ciągle wywoływani i uczestniczyli w pierwszym szeregu. Dumni. Przy okazji świętowaliśmy 10lecie małżeństwa i akurat było kazanie o gałązkach... i nasionach co rosną nie wiadomo kiedy i jak... oczywiście ks. Wojtek nas wyciągną na środek jako ilustrację, hahahah.
Danusia bardzo przejęta i i ewidentnie zadowolona z bycia w centrum oklasków:)

2015-06-08

Jesper Juul, FamilyLab i cała ta zabawa

Pytacie [Wy, co pytacie, wiecie o kim mówię:)))] o warsztaty...i chętnie bym napisała, ale Danka się obudziła, hahahaha.

Zmiana


Nawet nie wiem, co napisać. To tak wielka zmiana. Kiedyś poszliśmy do jakiejś pani psycholog, bo nie radziłam sobie z odżywianiem Gucia. Chciał lizaków...ahhahah I ta pani, matka kilkorga dzieci, powiedziała mi (!!!), żebym zajęła się nie Guciem, tylko swoim stosunkiem do jedzenia, a także, że u niej stoi słoik nuteli i dzieci czasem jedzą i od tego nie umrą (ja wtedy robiłam wszystko sama, nutelę też, z daktyli, a Gucio nie wiedział co to cukier itd). Pamiętam, że wyszłam z gabinetu mówiąc, że nie będę słuchać kogoś, kto daje dzieciom nutele, przecież to jakaś nieodpowiedzialna osoba, hahahah!
Ale ta rozmowa we mnie została. Uwierała. Nie dawała spokoju. Wracała w różnych chwilach. I teraz, kiedy sama jestem taką osobą, która czasem kupuje nutelę... wiem, że miała rację. Z Guciem jest wszystko ok. Liczy się mój stosunek do jedzenia. I tylko nim zamierzam się zajmować.

Wystrzałowy dzień dziecka

...no tak... dzięki temu, że miałam naładowane akumulatory zniosłam to dzielnie, a szczęście naszego synka przerosło wszelkie oczekiwania. dziewczyny też dały radę

Wiejsko


10 rocznicę ślubu spędziliśmy wiejsko się leniąc i piknikując na trawie...czytając, podlewając, objadając się lodami i do bólu nic nie robiąc. Naładowało to moje akumulatory maksymalnie. Genialnie. Bosko. Nawet wytrzymałam pół niedzieli na ...no, właśnie...o tym w następnym poście!

Zielono nam